środa, 5 stycznia 2011

05.01 - Trudno cokolwiek zaplanowac

2 stycznia. Ostatni obrazek z Varkali na dobry poczatek.

Naprawde trudno cokolwiek w tym kraju zaplanowac. Miedzy innymi wlasnie dlatego nie warto przyjezdzac tu na krocej niz miesiac, bo mnostwo czasu traci sie kompletnie bez sensu, a i nawet przyczyne takiego stanu rzeczy trudno znalezc.Aby daleko nie szukac, sytuacja sprzed kwadransa: zamowilismy wczesny lunch w dobrej - jak na te rejony - knajpie. Zamowilismy sobie po daniu, ryz, ciapati i 2x raita, czyli taka mieszanina jogurtu z roznymi warzywkami (dobre na zoladek, bo zawiera tutejsza flore bakteryjna w zsiadlym mleku). No i czekamy. Po 20 minutach zaczalem sie nieco irytowac, bo wszyscy w knajpie (ok. 30 osob, w tym ci, ktorzy przyszli pozniej) juz swoje zamowienia dostali, a spora czesc nawet zdazyla skonsumowac).

Zeby nie uzewnetrzniac siedzacej naprzeciwko Oli swoich zlych przeczuc w kwestii jedzenia, wyszedlem na fajka. Kiedy wrocilem, okazalo sie, ze moje danie juz czeka, razem z ryzem i raita. Ola tymczasem dostala swoje cipati i raite, ale nie dostala dania. Nauczeni doswiadczeniem zaczelismy jest wspolnie. Powoli jemy. Zaczyna sie konczyc. Minelo 45 min od zlozenia zamowienia. Ociagam sie beltajac lyzka w zimnym ryzu z pomieszanym daniem. W knajpie ze 4 razy zmienil sie komplet klientow, ktorzy weszli, zamowili, zjedli, zaplacili i wyszli, a na ich miejsce kolejni. Wkurwienie ogarnia mnie ciezkie, bo liczne gesty kierowane do kelnera spotykaja sie z uspokajajacym OK, OK, i podobnymi w tresci gestami.

Zarcie sie skonczylo. Talerze obsiadly muchy. W knajpie piaty komplet klientow za naszej kadencji oczekujacych na jedno z dwoch, zamowionych, kurwa, dan!!!!! Zaczynam opierdalac kelnera, a ten znowu swoje okey, okey. Umawiamy sie z Ola, ze damy im jeszcze - nie wiadomo dlaczego, 5 minut. Oczywiscie przewalaja. W miedzyczasie nie wytrztymuje i opierdalam goscia znowu. Kaze mu przyniesc rachunek, ten znowu okey, okey, i po 5 minutach pojawia zamowione ponad godzine temu pierdolone danie, ktorego juz nienawidze, i kaze im je zabrac z powrotem, zanim kogos zabije. Liczba obsluzonych klierntow w naszej obecnosci dobija setki. Potem jeszcze kwadrans czekamy na rachunek, a przy placeniu okazuje sie ze oczywiscie znowu cos popierdolili, wiec sie trzeba uzerac przy kontuarze. Noz, kurwa mac, czylem sie jak Czaban pozdrawiajacy serdecznie pana Lebiedzia.....

To tyleko jeden z przykladow beznadziejnego tracenia czasu, ktore podczas tych wakacji szczegolnie czesto zdarza sie nam wlasnie w oczekiwaniu na koryto. To samo bylo w Koczinie, to samo w Varkali (dwie godziny, zanim na stole pojawilo sie cokolwiek!) i znowu teraz Kanyakumari. Pewnie dlatego tak sie unioslem, ze znowu ta sama sytuacja. Kiedy mi sie to zdarza, to zawsze sie sobie dziwie, bo przeciez wiem, ze tu czas plynie inaczej, ze zdarzyc sie moze wszystko, co tylko moze spowolnic plany, i doswiadczylem tego wielokrotnie. A mimo to, czasami doprowadza mnie to do szalu i zeby sie troche zluzowac, musze to na przyklad opisac. Nie ukrywam, ze jest mi z tym troche lepiej.

Hindusi ze swoim telewizyjnym "skarbem" zmieniaja peron na skroty na stacji w Varkali "

A to marnowanie zycia jest tutaj nagminne. Ja rozumiem, ze w kolejnym wcieleniu tez bedzie czas do przepuszczenia przez palce, ale na Boga, sa granice. To ze sie spozniaja pociagi to nic dziwnego. Dziwi mnie raczej to, ze one tu nawet nienajgorzej trzymaja sie rozkladu. Torami po ktorych poruszaja sie w tym kraju pociagi moznaby owinac kule ziemska ponad dwa razy.

Na kolei pracuje - jak wiesc gminna niesie - tyle ludzi, ze firma ta stanowi najwieksze przedsiebiorstwo swiata (to chyba musialoby byc kilkaset tysiecy ludzi, a moze i milion - do sprawdzenia). Pociagi sa niewyobrazalnie syfiate, zaloczone do granic mozliwoci, ale i tak o niebo lepsze od tutejszych autobusow, ktore sa identyczne, a w dodatku jezdza po tragicznych drogach, jakich nigdzie w Europie nie ma. Wnetrze tzw. second sleepera ponizej.

Wszystkie sa kilkakrotni lepsze, nawet nasze najbardziej dziurawe. Generalnie pociagi sa wiec bardziej niz OK i z tego miejsca blisko juz do stwierdzenia, ze to co w naszych rejonach jest najgorsze, tutaj nadal jest obiektem westchnien i marzen przynajmniej kilkuset milionow ludzi w Indiach.

Targaja mna tutaj bardzoi sprzeczne uczucia, bo kiedy tylko obserwuje ten gestniejacy, klebiacy sie tlum, kiedy przygladam sie posczegoplnym osobom, bardzo wspolczuje tym chudym, bosonogim biedakom, targajacym wielkie i ciezkie wory z roznymi pieceofshitami, mozolnie dazacym do ubicia kolejnego biznesu za 30 rupii. Wtedy jestem pelen wspolczucia dla ich doli, czy raczej niekonczacej sie niedoli, bo przeciez ich zycie zapewne nigdy sie nie zmieni. Ale ilekroc musze wejsc z nimi w jakakolwiek interakcje, wywoluja w nalepszym wypadku irytacje, bo albo nie rozumieja oczywistosci, albo udaja ze nie rozumieja, kombinuja, oszukuja i klamia w zywe oczy tak, ze az sie prosi, by im to udowodnic, a potem wyszydzic ich niemoralne zachowanie. Tyle, ze to nic nie da, bo jest bez sensu. Nawet jesli sie tak postapi, to natychmiast o tym zapomna i beda postepowali identycznie, jak dotychczas. I to jest ciekawe, bo przeciez wyciaganie wnioskow np z obcowania z bialymi turystami, pomoggloby im na rozwoj prowadzacy do fortuny. Jednak sa za bardzo skupienie na tym co tu i teraz, by myslec o przyszlosci. mam czesto wrazenie ze o dostatniej przyszlosci to oni wylacznie marza, a nie mysla. Na co dzien koncentruja sie na utrzymaniu status quo, ktore wyglada tak.



Tym dziwniejsze jest dla mnie tempo rozwoju tego kraju nieporownywalne z zadnym zachodnim panstwem. Ale i tu odpowiedz - przynajmniej na pozor - wydaje sie oczywista. Jeli na tym subkontynencie zyje ponad miliard ludzi, to licba bezwzgledna tutejszych geniuszy, ludzi ze smykalka do bizneso i innych ponadprzecietnie ogarnietych, jest prawdopodobnie wielokrotnie wieksza niz w Europie, czy Ameryce. W tym hinduskim tlumie wprawdzie ich zupelnie nie widac, w sensie na ulicy, ale oni w ustronnych miejscach, albo zza granicy robia swoje deale i poprawiaja w ten sposob zycie swoich pobratymcow. Jeszcze kilka pokolen takiego tempa i naprawde bedzie mozna z podziwem spojrzec na to co sie stalo. Juz teraz zaluje, ze mnie wowczas nie bedzie, choc dawno temu postanowilem zyc wiecznie.

I tak oto z pozytkiem dla Was, drodzy czytelnicy, spedzilem godzinke oczekujac na pociag. I pewnie jak zawsze - jak bede na peronie punkturalnie, a on nie....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz