Podroz byla dluga jak jasna cholera a jej najwekszym urozmaiceniem byl nocleg w Paryzu, gdzie spalismy na najwygodniejszym lozku w zyciu (Gosiu, zazdroscimy!). Po opoznieniach z przesiadki w Pradze, mozliwosc kapieli I spania w lozku byla o 2 w nocy bezcenna. Zdecydowalismy sie na taksowke z lotniska na Plac Bastylii (prawie 50 euro), bo Ola zorganizoiwala Francuza wracajacego z Rosji, aby sfinansowac wydatek po polowie. Wprawdzie spozniony lot rozwalil plan zrobienia wina z serem na Polach Elizejskich ale nie narzekalismy. Szybkie spanie I o swicie zebralismy graty I kulturalnie – najpierw metrem, a potem pociagiem za 8 eurasow wracamy na lotnisko.
Niby wszystko ok, bo jestesmy ponad 2 godziny przed odlotem, niestey jestesmy na terminalu obslugujacego daleki I bliski Wschod. W praktyce oznacza to w Paryzu tlumy Murzynow I Bezowych, podrozujacych z 7 wielkimi walizami kazdy. Oprocz tego co drugi wiezie ze soba 50-calowa plazme lub LCD wiec scisk niemilosierny, a kolejka po horyzont. Co gorsza, prawie kazdy z podroznych ma problem przy checkinie, bo lotnisko Roissy caly czas odrabia zaleglosci z ostatnich dni, kiedy bylo zamkniete z niewiadomego powodu, bo nie widac ani kawalka sniegu, ani najmniejszego platka sniezynki! Po godzinie stania w kolejce zostalismy z niej wyluszczeni przez obsluge lotniska “bo juz zaraz samolot ma leciec”. No to biegiem, ale okazuje sie, ze system skasowal nasze miejsca z powodu nieplanowanej przesiadki. Nie ma miejsc obok siebie, w zwiazku z czym podnosza nam klase powyzej wykupionej ekonomicznej I lecimy sobie na pieterku Jumbo Jeta, mamy kupe miejsca na nogi i jest kameralna atmosfera, choc nie jest to business class. W samolocie zamieniamy sie miejscami z jakims milym Hindusem I …… przez kolejne ponad 3 godziny czekamy w fotelach na jakies jebane walzki, ktore gdzies zaginely w liczbie okolo 250 sztuk. W efekcie podczas startu spimy I nie zauwazamy nawet poczatku lotu, spoznionego ponad 3H.
Szczesliwie dalej bylo juz bez przeskod. Ladujemy w Delhi okolo 2 w nocy, w nieskonczonosc czekamy na bagaze (teraz juz wiem jaki jest najwiekszy minus latania najwiekszymi samolotami zabierajacymi prawie 500 osob I pare tysiecy sztuk bagazu). Dalej o dziwo szybko znajdujemy kierowce trzymajacego kareteczke “Mrs Porowska” I jedziemy zdezelowanym busem prez miasto opustoszale jak po wybuchu nuklearnym. Troche szokujaco to wygladalo, byly nawet chwile grozy, kiedy pod scianami na chodnikach widzielismy lezacych ludzi. Wygladali jak porzucone zwloki, choc to oczywiscie spiacy bezdomni. "Jedziemy I jedziemy, a to mialo byc gdzies pod Warszawa...." w koncu wjezdzamy na jakas szersza ulice handlowa, tak samo pusta, jak cala reszta, czyli dwa bezpanskie psy I ognisko z dymiacych smieci. Pytam kierowce, gdzie on nas kurwa przywiozl, a on na to “jak to gdzie, na Paharganj, do hotelu w ktorym zamowiliscie taxi”. Mowie mu, ze juz bylem w tym hotelu I jakos mi sie kurwa nie wydaje, zeby to bylo to samo miejsce, ktore znam z przeszlosci. Ten znowu swoje, ze “to Paharganj, Main Bazaar itd”. Widzac, ze go nie przegadam, kaze sie wiezc na stacje kolejowa, ktorea powinna byc zaraz na koncu ulicy. Koles poimarudzil, ale jedzie I …. O dziwo okazuje sie, ze to faktycznie Paharganj!!!?!??? Dopiero jak sobie obejrzalem dokladniej za dnia to zauwazylem, skad moja pomylka: ulica zostala znacnie poszerzona, zastanawialem sie tylko w jaki sposob uzyskali likwidacje charakterystycznych waskich gardel. Po prostu wyburzono frontowe czesci wielu budynkow, uzyskujac tak samo szeroka ulice na calej dlugosci. W polaczeniu z brakiem oswietlenia I zupelnym opustoszeniem, ulica mnie nabrala.
Na koniec nieporozumienia z kierowca uslyszelismy od niego, ze placimy za kurs w hotelu, ale napiwek jest platny teraz i nalezy mu go wyplacic. Jego bezczelnosc zostla nagrodzona tak jak na to zaslugiwala, przestalismy go zauwazac, milmo, ze krecil sie pozniej jeszcze przez dlugi cas kolo recepcji. Ostatecznie skrecilismy kolo znajomego urinala, ktorego zdjecie jest we wspomnieniach sprzed 10 lat (zotal zajebiscie wyremontowany, sa marmury I nowe pisuary!!! Wrzuce fotke dla porowniania, ale knajpa obok niej jest jak byla wtedy). Dalej opowie Ola w kolejnym poscie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz